Dune fairytales

czwartek, 6 marca 2014

Spotkanie bez pytań, ale dla odpowiedzi by Martyna Salich



Była całkiem małą dziewczynką, taką malutką, wręcz Calineczką. W środku. To nic, że wyglądała na poważną, na swój wiek, że łatwo było zajrzeć do dowodu osobistego.  Miała wrażenie, że z każdym dniem maleje. Milczące usta, krzyczące oczy, ani trochę kolorowa dusza. Gdy czytała książki, zwracała uwagę na Śmierć. Nie tę okrutną, z kosą, o nie. Ona spotykała Śmierć sympatyczną, przyjacielską, życzliwą… Ale nigdy Śmierć nie była miła. I wcale dziewczynkę to nie dziwiło. Przecież to takie oczywiste, że Śmierć musi być zmęczona. Może być smutna, może uciekać. Wciąż prześladowana przez samobójstwa, cierpienie, choroby, wojny… ludzi.
Cóż, więc połączyło tę małą dziewczynkę… zdradzę jej imię: Muisti… i Śmierć? Oboje czuli się samotni i prześladowani. Samotni mimo tylu ludzi wokół. Prześladowani przez nich. Oboje przez tych, których już nie ma i tych, którzy tak naprawdę nie wiedzą, czego chcą. Można by więc powiedzieć, że Muisti prześladowały Pamięć i Wspomnienie.
Piękny, słoneczny dzień, wręcz idealny by wrócić do domu po zajęciach na Uczelni, zjeść dobry obiad, pójść na spacer, uśmiechnąć się. Muisti patrzy przez okno autobusu na otaczający ją świat, jak cudownie, że budzi się wszystko do życia, jest maj! Mija kolejne przystanki, zadowolona słucha muzyki. Czy ktoś kiedyś nie powiedział, że szczęście to bańka mydlana? Mieni się wszystkimi kolorami, cieszy zarówno dzieci jak i dorosłych, jest piękna. Na kolejnym zadaszonym przystanku, na ławeczce siedzi para staruszków, lekko zwróceni do siebie, trzymają się za ręce, milczą. Bańka mydlana pęka, oczy wypełniają się łzami, w sercu zapada milczenie, na dworze robi się szaro. Cichy powrót do domu, zakopanie się pod kołdrę w ciemnym pokoju, sen czy kolejna książka?
Muisti powinna szybko dojechać na dworzec, pociąg nie poczeka. Niecierpliwie spogląda to na zegarek, to na tablicę umykających przystanków. Nagle zauważa lekkie zamieszanie na początku autobusu, para starszych ludzi wybiera miejsce. Zarówno po prawej jak i po lewej stronie są wolne, podwójne. Kobieta już decyduje się na jeden z foteli, gdy mężczyzna podtrzymuje ją za rękę „Nie tutaj, słońce będzie Cię razić.” Lekko wskazuje jej przeciwną stronę. To na zewnątrz jest słońce? I świeci? Muisti zapomina, gdzie miała jechać, wysiada, wręcz wybiega z autobusu. Ludzie tak pięknie się kochają.
Tak naprawdę to może te autobusy ją prześladują?
Jest zimno tym razem, bardzo zimno, ciemno. Ludzie wracają do domów, po pracy, po szkole, po wszystkim. Stłoczeni w autobusie, pochmurni, nawet na siebie nie patrzą… Nie można oczekiwać rozmów! Po kilku przystankach pasażerów już mniej. Na samym początku siedzą dziadkowie z wnuczką. Dziewczynka przysypia, kołysana ruchem pojazdu, wciąż podtrzymywana przez kochające ręce. Zarówno dziadek jak i babcia patrzą na kilkulatkę z czułością, starają się utrzymać kilka toreb z zakupami. Widać, że odbyła się niezła wyprawa, pluszaki, poduszki, zabawki… Muisti czuje jak jej serce przecina po raz kolejny sztylet. Jednak wciąż patrzy. Całą drogę nie może oderwać wzroku i myśli.
 „Przecież to masochistyczne. Przestań!” – Nagle Śmierć już nie może nie skomentować. Miała tylko odebrać jakąś zbłąkaną duszę z jakiegoś osiedla. No nic, nieważne, tamta poczeka. Choć przecież to oczywiste, że dziewczynka – dziewczyna jej nie usłyszy… Nie usłyszy? Muisti w tym czasie wzdryga się, rozgląda. Kolejny przystanek, blisko domu. Nie zauważa obudzenia wnuczki, wysiadania rodziny. Czuje się przyłapana na gorącym uczynku, obserwowana. Wysiadając na kolejnym przystanku, potrząsa głową. Kolejne obrazy, skojarzenia pozostają w niej na zawsze.
Miliony obrazów przed oczami, w sercu żal, że Oni już nigdy… że nie mają szansy. Wraca do domu, patrzy na zdjęcia.
„Przecież to niemożliwe… Ona nie może mnie rozumieć. Nie może mnie chcieć spotkać. Powinna mnie nienawidzić.” Śmierć patrzy na duszę Muisti, której coraz mniej. Powoli zaczyna rozumieć, że nie chodzi o niechęć do życia. „Ona mnie się po prostu nie boi. I wie, że spotkać, nie znaczy umrzeć. Mogłabym pomyśleć, że chce tylko zadać kilka pytań. Ale to też nie o to chodzi. Przecież oboje wiemy, że to właśnie zasadnicza cecha kondycji ludzkiej: żyć pośród większej ilości pytań niż odpowiedzi.

Czy kiedykolwiek się spotkali?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz