Dune fairytales

niedziela, 29 czerwca 2014

Mój blog na okładce :)

Kochani, przyznaję, że w tym miesiącu niewiele się tutaj działo i jest to całkowicie moja wina. Obiecuję poprawę. Na zakończenie tego półrocza, by trochę osłodzić te braki, pochwalę się, że na okładce najnowszej powieści Elżbiety Cherezińskiej ("Niewidzialna korona") pojawiło się zdanie z mojej recenzji "Korony śniegu i krwi" jej autorstwa. Recenzję możecie przeczytać również tutaj: http://fairyliterature.blogspot.com/2013/02/korona-sniegu-i-krwi-elzbieta.html

A oto zdjęcie okładki:

piątek, 20 czerwca 2014

Placek z owocami i kruszonką


Na dobre już przyszło lato, a razem z nim świeże, piękne, kolorowe, pachnące i pełne witamin owoce. Można z nich robić dżemy, soki, desery z lodami i bita śmietaną, kluski na słodko i pierogi oraz ciasta. Dzisiaj zapraszam Was na krótką historię o placku drożdżowym z owocami i kruszonką. W moim wykonaniu placku z ananasem i kaki. Smacznego :)

 
Do przygotowania placka potrzebujecie:
– 375 g mąki tortowej,
– 20 g drożdży,
– 3 jaja,
– 100 ml ciepłego(ale nie gorącego) mleka,
– 50 g drobnego cukru,
– 1 łyżeczkę soli,
– odrobinę oleju,
– 175 g bardzo roztopionego masła albo margaryny.


Przygotujcie sobie dwie miski. Drożdże rozprowadźcie w ciepłym mleku, dodając łyżkę cukru i 2 łyżki mąki. Dokładnie wymieszajcie, by utworzyła się jednolita masa, po czym odstawcie zaczyn na mniej więcej kwadrans.
Po tym czasie w drugiej misce łączycie składniki w następującej kolejności: cukier, sól, zaczyn. Jeśli zaczyn nie wyrósł, odczekajcie jeszcze chwilę. Dokładnie mieszacie, po czym dodajecie jaja. Znów wyrabiacie kilka minut i na koniec dolewacie masło. Kolejny etap wyrabiania jest najdłuższy – poświęćcie mu około 10 minut.
Drugą miskę wysmarujcie odrobiną oleju i przełóżcie do niej wyrobione ciasto. Owińcie całość folią spożywczą i zostawcie na noc w lodówce. Możecie spokojnie iść spać z myślą, marząc o cieście, które zagości następnego dnia na Waszym stole.

Rankiem wyjmijcie formę z lodówki. Blaszkę, na której zamierzacie piec placek wyłóżcie papierem do pieczenia. Ciasto delikatnie przełóżcie na papier i dajce mu jeszcze około 3 godziny, by wyrosło.

Teraz czas na przygotowanie kruszonki. Wymieszajcie dokładnie:
– 50 g masła,
– 50 g cukru i
– 100 g mąki tortowej.

Pokrójcie owoce. takie, na jakie macie ochotę. W drobną kostkę bądź na plasterki. tutaj istnieje spora dowolność.

Kiedy miną trzy godziny i widzicie, że ciasto ładnie wyrosło, ułóżcie na nim owoce. Możecie je też delikatnie przyprawić. Jabłka idealnie komponują się z cynamonem, do gruszek i truskawek świetnie pasuje imbir. Następnie posypcie kruszonką. Nie ma co szczędzić na tym pysznym dodatku.
Wstawcie placek do piekarnika rozgrzanego już do 180 stopni i pieczcie około 30 minut. Kiedy kruszonka zrobi się złota, wówczas powinniście wyłączyć piekarnik. Pamiętajcie w czasie pieczenia – jest to ciasto drożdżowe, więc za żadne skarby nie otwierajcie drzwiczek piekarnika w czasie pieczenia.

wtorek, 17 czerwca 2014

Aromatyczna sałatka

Przyszło lato i upalne, słoneczne dni. Sezon grillowy i piknikowy w pełni. Do wybornego mięsiwa wspaniale pasują różnorakie sałatki. Nie wszystkie jednak dobrze się z nim komponują. Proponuję Wam więc pewien sprawdzony przepis, który urzekł mnie całkowicie już jakiś czas temu, a teraz postanowiłam sama z niego skorzystać. Polecam gorąco (nie tylko na upały).


Potrzebne Wam będą:
– szklanka kaszy pęczak,
– 2 owoce kaki,
– pół puszki ananasa,
– 10 truskawek,
– 10 listków świeżej mięty,
– 10 listków świeżej bazylii,
– 2 łyżki oliwy z oliwek,
– 1/3 szklanki soku z ananasa (tego, który jest w puszce),
– odrobina tartego imbiru,
– sól, pieprz i czosnek w proszku.


Kaszę należy ugotować, by była miękka. Uważajcie tylko, by jej nie rozgotować! Osobiście wolę, kiedy jest delikatnie niedogotowana, niż taka... rozciapciana, jak to mawiają dzieci. 

Kaki i ananasa pokrójcie w drobną kostkę. To samo należy zrobić z truskawkami.

Listki bazylii i mięty, po umyciu osuszcie, a następnie drobniutko posiekajcie. 

Kiedy kasza ostygnie, przełóżcie ją do miski i wymieszajcie z owocami, miętą i bazylią. Dolejcie oliwę z oliwek i sos z ananasa, a na koniec przyprawcie. 

Voila! Sałatka o niebiańskim smaku gotowa, a teraz czas przygotować pozostałe pyszności na grilla. Smacznego!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Na marginesie – Michał Matuszak

Dzisiaj, gościnnie, publikuje u nas Luiza Dobrzyńska – Eviva. Zapraszamy na jej recenzję powieści "Na marginesie" Michała Matuszaka. Polecamy również blog Evivy: www.outsidelando7.blog.onet.pl


           Polska współczesność to kopalnia tematów dla pisarza specjalizującego się w prozie obyczajowej o zabarwieniu społeczno-politycznym. Przemiany spowodowane zniesieniem obowiązującego ustroju, a potem wejściem do UE wywarły ogromny wpływ na całe polskie społeczeństwo i niestety trzeba przyznać, że dość często wcale nie są to zmiany na lepsze. Bezrobocie, które w pewnym momencie zaczęło lawinowo rosnąć, emigracja młodego pokolenia, zniszczenie krajowego przemysłu pod wpływem unijnych dyrektyw – to wszystko powoduje rozgoryczenie społeczne. Właściwe uchwycenie tego, co dzieje się teraz w Polsce, wymaga dobrego pióra i wnikliwej analizy. Podjął się tego Michał Matuszak w swojej książce „Na marginesie”.
Jest to książka skupiająca się przede wszystkim na jednym nieokreślonym mieście i wokół mieszkańców jednego osiedla tego miasta – dzielnicy nędzy, zamieszkanej przez tytułowy margines społeczny. W centrum opowieści jest nie tyle konkretny człowiek – główny bohater, który prowadzi mały bar i nienawidzi tego – co całe środowisko. Beznadziejne, ponure, naznaczone wielopokoleniową biedą i brakiem perspektyw. Pan Miecio jest jednym z niewielu, którzy nie uczestniczą w beznadziejnym, menelskim życiu, a tylko je obserwują. Nie znaczy to jednak, jakoby byli w lepszym położeniu niż ci, którzy co wieczór upijają się w nędznym barze, odziedziczonym przez Miecia po ojcu. Być może nawet jest odwrotnie. Pozbawiony możliwości zmiany swego losu na lepsze mężczyzna nie jest w stanie nawet poszukać zapomnienia w alkoholu, jak to robią goście jego baru. Trzeźwy jak szkło ogląda co wieczór te same zapijaczone twarze mając świadomość, że tylko dzięki tym lumpom, którzy przywykli do spelunki założonej przez jego dziadka, jeszcze jakoś żyje. Z każdym dniem jednak coraz mocniej nienawidzi zarówno ich, jak i swego niszczejącego, zapuszczonego baru w podłej dzielnicy…
Co można powiedzieć o powieści Michała Matuszaka? Jest ona kwintesencją spojrzenia na świat z poziomu najnędzniejszej ulicy, gdzie człowiek określany mianem „porządnego”, nie odważyłby się zapuścić po zmroku. Pisana prostym, często wulgarnym językiem doskonale odzwierciedla to, jak naprawdę wygląda życie w takiej dzielnicy, gdzie bardzo często nie sprawdza się stare przysłowie, że „Każdy jest kowalem swego losu”. Człowiek urodzony i wychowany w slumsach najczęściej nie dostaje od życia żadnej szansy na wyrwanie się z tego świata nędzy i występku. Teraz, w czasach ciężkich i nieprzyjaznych dla ludzi pozbawionych majątku, tym bardziej nie mają szans ci z nich, którzy z musu powielają życiorysy swych rodziców. Nie są winni temu, że żyją na tytułowym marginesie – co nie zmienia faktu, że lepiej ich unikać. Autor wykazał się świetną znajomością tego zdegenerowanego środowiska. Pisze o nim bez sympatii, choć i bez jakiegoś świątobliwego potępienia. Nie jest to rodzaj literatury, jaki reprezentują pamiętniki Stanisława Grzesiuka czy proza Sergiusza Piaseckiego (który był bandytą i przemytnikiem pochodzącym z mętów społecznych), bo nie ma w niej charakterystycznej dla tamtych przedwojennych pisarzy dumy z przynależności do „ferajny”. Jest tylko podana bez żadnych upiększeń brutalna prawda o… rynsztoku. Trudno to nazwać inaczej, szczególnie, że – w przeciwieństwie do Grzesiuka czy Piaseckiego – autor tej książki jest tylko reporterem, nie należy do opisywanego środowiska.
Oto obyczajowa książka dokonująca naukowej wiwisekcji zjawiska „menelizmu”, przeważnie niezawinionego, ale niemniej potwornego, wyzutego z człowieczeństwa i w zasadzie równie niemożliwego do wyleczenia jak HIV. Zdecydowanie nie nadaje się dla dzieci i młodzieży, zarówno ze względu na opisywane zjawiska jak i język, ale stanowiłaby dobry podręcznik dla socjologów.