–
Rany Julek, po co jej ten turban – pomyślał, obserwując, jak krzątała się po
kuchni w brudnej pidżamie i wielkim turbanie na głowie, z ręcznika, który
kiedyś dostała na urodziny.
W
jednym ręku trzymała papierosa, a drugą ręką odganiając kota, sięgnęła do zlewu
po kubek. Wylała jego zawartość i postawiła na blacie.
„Zrobi
sobie w tym herbatę!?”„Ciekawe czy wie, co tam było wcześniej?”. Nie zdążył się
nad tym zastanowić, gdy padło pytanie:
–
Chcesz herbaty?
–
Yyy… nie, dziękuję – odpowiedział otwierając szeroko oczy i unosząc brwi. Taki
ogólnie przyjęty wyraz zdziwienia, który miał nadzieję, zauważy. Nie zauważyła.
Może
jednak lepiej, że wzięła ze zlewu, w szafkach bywają jeszcze brudniejsze.
Patrzył
jak odchodzi do sypialni i zastanawiał się kiedy tak się zmieniła. Jego żona.
Jego
piękna żona, dbająca o dom i rodzinę... – cholera, żeby przynajmniej o siebie
dbała. Jego myśli krążyły wokół wydarzeń z ostatnich lat. Jak on się w to
wpakował? Nie było żadnych oznak, symptomów? Pamiętał, że były obietnice: „będę
codziennie sprzątała i odkurzała, tylko weźmy tego kotka. Taki śliczny, zobacz
jak fajnie bawi się pazurkami”. Czemu ciągle do tego wracam? – pomyślał,
wyrywając się z zadumy. Jego wzrok utkwiony był w luksusowej, skórzanej
kanapie, którą zakupił do ich wspólnego domu. Cała podrapana.
–
No tak – pomyślał – dlatego.
Opuścił
wzrok, odganiając myśli. Na pięknej, barlineckiej desce rolowały się tumany
kociej sierści, zatrzymując się chwilami na resztkach kociego jedzenia.
Podniósł
wzrok, odganiając myśli… Znowu muszę odkurzyć.
Wróciła.
Wytoczyła się z sypialni, szurając brudnymi klapkami, o bliżej nie określonym
kolorze. Kiedyś były białe. Kiedyś była szczupła.
Przez
chwilę myślał, że wdepnie w te resztki kociego jedzenia. Nie zrobiła tego, uff.
Zatrzymała się na chwilę przed plamą wielkości piłki tenisowej. Może posprząta,
powinna posprzątać. Ona jednak wzruszyła tylko ramionami i obojętnym krokiem
ominęła plamę.
–
Rany Julek! – pomyślał i poszedł po ścierkę.
Wracając
ze ścierką i odkurzaczem, stwierdził, że plama powiększyła dwukrotnie swoje
rozmiary. Ki diabeł?! Aha, jednak wdepnęła wracając. Ślady prowadziły do
sypialni.
Zaczął
wycierać i zastanawiał się, czy o tej godzinie można jeszcze włączyć odkurzacz.
Nie uśnie, jak nie odkurzy, już to przerabiał. Na kolanach dotarł do sypialni,
wytarł ostatnie resztki, ale czegoś mu brakowało, coś tu nie pasowało… Nie ma
klapek! Ale przecież widział jak wchodziła w nich do pokoju! Gdzie, ona je
zdjęła? Rozejrzał się w około. Aha, nie zdjęła…
–
Kochanie, nie uważasz, że to lekka przesada ładować się z klapkami do łóżka? –
syknął lekko zirytowanym głosem, starając się przy tym nie unosić, aby nie
zranić jej delikatnych uczuć.
Zaciągnęła
się papierosem, jakby nic nie słyszała, potem powoli odrywając oczy od
telefonu, spojrzała z góry na niego i wypuściła zalegający w płucach dym. Do
kogo ona tak ciągle pisze? – pytanie szybko przeszło mu przez głowę, gdy mrużył
oczy od dymu. Nie zdążył jednak się nad tym zastanowić, gdy spadające z nóg
klapki plasnęły o podłogę, rozchlapując obecne na nich resztki kociego
jedzenia. Otarł twarz i już się zbierał, aby wyrazić stan emocjonalny, w jakim
się znalazł, gdy usłyszał jej piskliwy głos:
–
Ja nie lubię, gdy się mnie krytykuje. Powinieneś już o tym wiedzieć. Jak mnie
do czegoś zmuszasz, albo krytykujesz, to mogę się jedynie zamknąć w sobie. Ja
potrzebuję pochwał i zachęt!
Pochwał
potrzebuje – pomyślał – a skąd ja jej pochwały wezmę? Od czasu ślubu niewiele
miał okazji do chwalenia żony. Nawet się starał, chwytał się każdej pozytywnej
myśli o żonie i formułował z niej pochwały. Dowiadywał się jedynie, jak mało
wie o kobiecej mentalności:
–
Jak to dzisiaj ładnie wyglądam??!! Znaczy, że wczoraj brzydko wyglądałam?? –
pamiętał, że dwa razy popełnił ten sam komplement. Potem więcej nie wspominał o
jej wyglądzie.
Wygląd,
właśnie. To powinno dać mu do myślenia. Przecież już na ślubie nie mogła się
wcisnąć w suknię kupioną miesiąc wcześniej.
Odeszła
mu ochota na krytykę, a nawet komplementy. Włączył odkurzacz, wycofując się z
pokoju.
–
Może jeszcze zaczniesz wiercić w ścianach!! – wrzasnęła tak głośno, że aż
podskoczył, pomimo uruchomionego odkurzacza – nie widzisz że piszę smsa??!!
Wyłącz to cholerne urządzenie!!
Odkurzacz
idiotko, to jest odkurzacz – pomyślał – ale skąd ty masz to wiedzieć… A w ścianach
wierciłem dziury na twoje cholerne półki na buty! – już krzyczał w myślach.
–
Zaraz jej pierdolnę – pomyślał wyłączając posłusznie odkurzacz i zaciskając
pięści.
***
–
I tak właśnie, proszę Państwa rodziła się przemoc domowa w XX i XXI w. zanim
powstał nasz program. Obojętność rodziła agresję. – Mówiąc to, profesor
lustrował salę bladym spojrzeniem. Większość miała już zdjęte okulary i błędnym
wzrokiem patrzyli przed siebie. Profesor widział ich hologramy z wynikami.
Kilka miało kolor żółty, powinien interweniować. Kiedyś by to zrobił. Teraz
jednak nawet mu powieka nie drgnęła, gdy obojętnym ruchem zresetował
wszystkie wyniki przygotowując program dla następnej grupy.
ciekawe...
OdpowiedzUsuńzgadzam się z przedmówcą :) jeśli wierzyć psychologom każdy mężczyzna w głębi duszy boi się, że po ślubie jego żona przytyje, zaniedba się, przestanie się starać i generalnie stanie się nie do wytrzymania. Czasami niestety faktycznie tak się dzieje. Natomiast kobiety boją się, że po ślubie skończy się cały romantyzm. Aż dziw, że mimo wszystko nadal tyle par staje na ślubnym kobiercu ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń