ANZAC Day to narodowy dzień pamięci, obchodzony w Australii i Nowej Zelandii (a także na Wyspach Cooka, Niue, Wyspach Pitcaim, a dawniej również na Papui Nowej Gwinei i Samoa). Upamiętnia on wszystkich Australijczyków i Nowozelandczyków, którzy "służyli i zginęli w wojnach, konfliktach i operacjach pokojowych" oraz "wkład i cierpienie tych, którzy służyli".
Obchodzony jest corocznie w dniu 25 kwietnia, co jest pamiątką rozpoczęcia bitwy pod Gallipoli, stoczonej w roku 1915, w której bohaterską śmierć poniosło wielu żołnierzy z ANZAC, czyli Australian and New Zealand Army Corps (Oddziały Wojskowe Australii i Nowej Zelandii). Jest to jedno z najważniejszych świąt w Australii i Nowej Zelandii, co jest rzadkością zważywszy na suwerenność tych dwóch państw (oba były dominiami brytyjskimi, kiedy trwały działania na frontach
pierwszej wojny światowej).
Cofnijmy się więc o 99 lat (tak, tak, w przyszłym roku okrągła rocznica) i poświęćmy chwilę właśnie bitwie o Gallipoli (w Anglii znanej pod nazwą kampanii dardanelskiej, a w Turcji bitwy o Canakkale). Jak już wspomniałam, zarówno Australia, jak i Nowa Zelandia były w owym czasie brytyjskimi dominiami. Mimo tego, ich obywatele nadal czuli mocne więzi z Koroną, w związku z czym licznie ruszyli zaciągać się do armii. Kiedy w punktach werbunkowych ustawiały się długie kolejki, politycy zapewniali, że wesprą Aliantów "do ostatniego człowieka". Jak wielu z nich zaciągnęło się dla żołdu w wysokości pięciu szylingów dziennie, trudno powiedzieć. Grunt w tym, że chętnych do walki nie brakowało. Gallipoli to był pierwszy poważny sprawdzian dla żołnierzy wspólnych australijsko-nowozelandzkich sił zbrojnych.
Plan był obmyślany przez Winstona Churchilla, pierwszego lorda admiralicji, a jego celem było odbicie z rąk Turków Stambułu – ówczesnej stolicy Imperium Osmańskiego. Od samego początku żołnierze natrafiali na przeszkody. Już lądowanie okazało się nieudane, ponieważ łodzie, na których płynęli, skoncentrowały się ponad 2km na północ od planowanego miejsca. Teren, przez który przyszło się im przedzierać był trudny do sforsowania. Dzisiaj miejsce, w którym rozpoczęła się ta, trwająca aż do 9 stycznia 1916 bitwa, nazywane jest "Anzac Cove". Turcy dość szybko zareagowali i rozpoczęli obronę. Dowodził nimi Mustafa Kemal (później znany jako Atatürk). Bitwa, która miała zmienić oblicze wojny i założenia mieć charakter szybkiej wojny manewrowej przerodziła się w długą walkę pozycyjną. Żołnierze trwali w okopach, co było tak charakterystyczne dla frontów Wielkiej Wojny. Walki zakończyły się porażką sił Ententy, mimo ogromnej determinacji walczących .Dardanele nie zostały zdobyte. Nie pomogło nawet to, że Turkowie prowadzili jednocześnie walki na Kaukazie (z Rosją).
Zaciąg trwał i po klęsce bitwy o Gallipoli. Co ciekawe, Australijczycy do końca walczyli jako ochotnicy. W dwóch referendach obywatele opowiedzieli się przeciwko obowiązkowemu poborowi (który w Nowej Zelandii został wprowadzony w 1916 roku). Oddziały nie były oczywiście ani specjalnie dobrze wyszkolone, ani zbyt zdyscyplinowane, jak to wśród ochotników bywa. Zresztą nie były też jednolite. O Australijczykach mówiono, że są chuliganami, dzikimi ludźmi z buszu i dlatego się ich bano (wiadomo, każdy boi się nieznanego i nieprzewidywalnego przeciwnika).
Dlaczego więc ANZAC Day? Jak to się stało, że Australijczycy i Nowozelandczycy tak bardzo świętują dzień, w którym rozpoczęła się przegrana przez nich bitwa? Żołnierze ANZAC zostali wykreowani na silnych ludzi z buszy, którzy niczego się nie boją i walczą do ostatniej kropli krwi. Są silni ciałem i duchem, niczym starożytni bogowie. Jak jeźdźcy apokalipsy, choć tak naprawdę na większości frontów Wielkiej Wojny walczyli pieszo i niewielu z nich dosiadało konia. Tak, jak i niewielu z nich rzeczywiście pochodziło z australijskiego buszu – większość tych, którzy się zaciągnęli pochodziła z miast. To ich niemieccy żołnierze bali się najbardziej, oskarżając ich nawet o... kanibalizm! Legenda rozprzestrzeniała się, a znaczenie bohaterów rosło z dnia na dzień. Właściwie od pierwszej chwili, bo już od momentu, kiedy informacje o desancie dotarły do Nowej Zelandii. Od 1920 roku ANZAC Day (na podstawie Anzac Day Act) został uznany świętem państwowym. W Australii zdecydowano, że święto to przypadnie corocznie w dniu 25 kwietnia (od 1921 roku). W latach '30 usystematyzowały się, można powoedzieć, sposoby, w jakich upamiętniano ten dzień – czuwania o świcie, marsze, zjazdy weteranów...
Obecnie ANZAC Day to nie tylko upamiętnienie żołnierzy, którzy walczyli o Gallipoli, czy na innych frontach Wielkiej Wojny. Jest hołdem dla wszystkich walczących we wszystkich konfliktach zbrojnych. Obchody nie ograniczają się jedynie do terytorium Australii i Nowej Zelandii, ale także w UK, czy Turcji.
Jest to święto tak ważne, że w Australii, jeśli 25 kwietnia przypada w niedzielę, to ANZAC Day "przenoszony jest" na poniedziałek. Kiedy zaś w 2011 roku 25 kwietnia wypadał Poniedziałek Wielkanocny, został on... zmieniony na Wielkanocny Wtorek, ponieważ ANZAC Day okazał się wyższy w hierarchii świątecznej! Nie można jednak nie wspomnieć o tym, że coraz częściej święto to jest poddawane krytyce, jako bezsensowne i nieuzasadnione, ponieważ upamiętnia de facto klęskę, nie mówiąc już o tym, że dla wielu współczesnych ludzi jest po prostu kolejnym dniem wolnym od pracy i niewiele ma dla nich wspólnego z oddawaniem czci weteranom i poległym na różnych frontach. Warto chyba wspomnieć także o tym, że ostatni żołnierz, który walczył na Gallipoli zmarł w maju 2002 roku.
Symbolem związanym z ANZAC Day są czerwone maki. Tego dnia Australijczycy, bardziej niż na co dzień, zajadają się również tzw. ANZAC Biscuits, które – zgodnie z legendą – zostały wymyślone właśnie po to, by bez problemów długą podróż, w którą udawali się żołnierze płynący na front. Ja również od kilku lat piekę z tej okazji ANZAC Biscuits, które stały się jednym z ulubionych przysmaków mojego Męża. W związku z tym podzielę się z Wami przepisem. Życząc Wam smacznego, kończę na dzisiaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz