Zacznijmy od początku. Głównym celem przyjazdu na Międzynarodowy Festiwal
Fantastyki i Gier było zdobycie autografów i rysunków (tzw. rysografów) od
znanych rysowników komiksów. W tym roku nowym pomysłem było wprowadzanie
numerków kolejkowych rozdawanych od samego rana. Żeby więc stawić się na 9.00 w
Łodzi, musiałem wstać o 5.00, ale czegóż to nie robi się dla powiększenia
kolekcji pięknych prac w ulubionych komiksach. Na dworzec Polskiego Busa
dotarłem punktualnie o 9.01. Po 5 minutach byłem już w Atlas Arenie, gdzie w
tym roku po raz pierwszy odbywał się Festiwal. Miał to być krok naprzód
względem zbyt ciasnego już Łódzkiego Domu Kultury. Kolejną nowością był brak
biletów. Jak to wyszło w praktyce, zobaczymy...
Tylko mojemu wspaniałemu koledze
Mefisto z Krakowa zawdzięczam to, że nie pojechałem na darmo. Gdy dotarłem do
kolejki po numerki to już z daleka widziałem, jak się kłębiło ponad 50 osób.
Jednak po paru minutach okazało się, że kolega mnie teleportował na sam
początek i dostałem numerek 6. Pomysł z numerkami był świetny, ponieważ
pozwoliło mi to uczestniczyć w 4 prelekcjach (wszystkich, które zamierzałem
zobaczyć) zamiast spędzenia całego dnia w kolejkach. Jednak następnym razem
warto pomyśleć, by te numerki były rozdawane już przy wejściu, bo może dojść do
wypadku, gdy wszyscy biegną po schodach na łeb na szyję. Oczywiście największe
„wzięcie” w niedzielę mieli Panowie Grzegorz Rosiński (twórca Thorgala) i Don
Rosa (znany rysownik Kaczora Donalda). Numerki do nich szybko się skończyły (było
po 100 szt.). Mnie również interesował rysunek, jak i spotkanie z Romanem
Surżenką, bardzo utalentowanym młodym rosyjskim twórcą, który prowadzi teraz 2
serie poboczne Światów Thorgala. Ciekawostką jest fakt, że na zakończenie
spotkania z nim, zresztą bardzo ciekawie prowadzonego przez twórcę najlepszego
bloga o Thorgalu w polskiej sieci – Jakuba Sytego, wszyscy na sali powstali i
zaśpiewali gromkie 100 lat, jako że tego dnia przypadały urodziny Artysty.
Trzecią osobą, na której autograf liczyłem, był Marcin Rustecki, redaktor
naczelny wydawnictwa komiksowego TM-Semic, które ukształtowało i ugruntowało
moje zamiłowanie do komiksów w latach młodzieńczych, wciągając mnie w świat
superbohaterów pokroju Supermana, Batmana, Spider-Mana i X-Men. Jako, że można
było „teoretycznie” otrzymać autograf maksymalnie w 5 komiksach, wybrałem więc
najbardziej ulubione serie i zabrałem po pierwszym numerze z każdej. Serii było
więcej niż 5, tak naprawdę miałem pełen plecak komiksów. Jednakże będąc drugim
w kolejce poprosiłem o autograf w każdym z przyniesionych egzemplarzy i we
wszystkich otrzymałem, co w sumie wraz z komiksami pozostałych autorów daje
liczbę 23 autografów z tego dnia. Spotkanie z nim i autorem książki o TM-Semic
bazującej na wcześniejszej pracy magisterskiej tego debiutującego autora
obfitowało w różne ciekawe smaczki z rozwoju rynku komiksowego w latach
90-tych, jak chociażby opowieść o wizycie Stana Lee, twórcy Spider-Mana. Sala
była pełna i prelekcja została nagrodzona gromkimi brawami.
Nie inaczej było
również na spotkaniu z Grzegorzem Rosińskim, legendą komiksu europejskiego. To
spotkanie z kolei obfitowało w różne niespodzianki pokazywane na dużym ekranie,
gdzie prowadzący najczęściej zaskakiwał jakimś newsem samego Mistrza o to
pytanego. Pod koniec spotkania mieliśmy również przyjemność premierowo zobaczyć
ciekawe trailery Światów Thorgala w wersji na iPada. Ostatnim rysownikiem mnie
interesującym był Bogusław Polch, z nim również było ostatnie spotkanie,
prowadzone z werwą przez jednego z organizatorów konwentu. Mówił o nowym
projekcie piątej części Funky Kovala, potencjalnej ekranizacji filmowej, ale
największą niespodzianką był duży model pojazdu gwiezdnego z jednej z przygód
Funky’ego. Wykonany został przez ogromnego fana, nakładem 2 sezonów pracy z
niezliczoną ilością drobnych detali. Możliwe, że zostanie wykorzystany w
produkcji filmowej niczym modele pojazdów do Gwiezdnych Wojen swego czasu.
Autor wyraził publicznie również swoje zainteresowanie konwentem Pyrkon w
Poznaniu, co jest, mówiąc nieskromnie, moją zasługą. Także liczymy, że się znów
spotkamy pod koniec marca. Udało mi się też otrzymać od niego całkiem nieźle
dopracowany rysunek Olbrzyma, który wyglądał tym bardziej imponująco na tle
Drooli w pozostałych komiksach.
Jeśli chodzi o samą organizację
konwentu to rzeczywiście było bardzo przestrzennie. Sale prelekcyjne znajdowały
się pod trybunami w 3 miejscach, dojście było widoczne i dostępne bezpośrednio
z płyty stadionu. Na środku płyty stała scena, gdzie co i rusz pojawiali się
prowadzący i rozdający nagrody konferansjerzy. Pod sceną ulokowano stanowiska
rysowników, co można by w przyszłym roku nieco lepiej rozwiązać oddalając ich
nieco od sceny, bo hałas nie służy skupieniu na pracy twórczej. Wokół sceny
znajdowały się stanowiska gier planszówkowych, warsztaty malowania i składania
figurek Warhammera, wystawa modeli z Gwiezdnych Wojen w wersji Lego jak i
standardowej oraz cały dział gier elektronicznych wraz turniejami np. Star
Crafta 2, komentowanego na żywo na dużym ekranie, co przyciągnęło uwagę sporej
grupy ludzi na trybunach. Korona stadionu zaś była oblegana przez stanowiska
wydawnictw komiksowych, z dużą ofertą starszych komiksów kolekcjonerskich, a
także z koszulkami, plakatami, różnymi gadżetami itp. Największe zaskoczenie na
pewno wzbudzały 2 stoiska. Pierwsze z wannolotem z jednej z ksiąg Tytusa, w
oryginalnych wymiarach z joystickiem i zegarami w kokpicie. Drugie jeszcze
bardziej kuriozalne z pomysłem podpisania się na... trumnie i nawet możliwością
zrobienia sobie zdjęcia w środku. Z czego niektórzy ochoczo korzystali.
Podsumowując – wyjazd zaliczam do
bardzo udanych. Udało mi się pierwszy raz od paru lat połączyć możliwość
zdobycia rysunków i autografów (plan wykonany w 100%) z uczestniczeniem w
ciekawych spotkaniach. Swój czas odstany w kolejkach spędziłem na ciekawych
pogawędkach z kolegami poznanymi tam w latach wcześniejszych. Udało mi się
dokładnie wszystko obejrzeć, zakupić parę drobnostek, nawiązać kontakt z paroma
autorami i po 9h na terenie Atlas Areny wsiąść w autobus powrotny do domu.
No cóż, tylko przyklasnąć. Szkoda tylko, że inni, którzy stali od rana i mają trochę kultury osobistej, i szacunek do innych osób w kolejce, nie wpychają się bezczelnie na początek kolejki.
OdpowiedzUsuńKomentarz...no cóż lekko zaczepno-bezczelny. Ale pozwolę sobie odpowiedzieć. W kolejce stałem od 9:07, jako, że punktualnie o 9:00 przyjechałem z Wa-wy. Wcześniej zaś stał w niej mój przyjaciel z Krakowa, który za godzinę wracał do domu i odstąpił mi swoje miejsce w kolejce. Ilość osób nadal się zgadza, nikt nie jest poszkodowany. To tyle w tym temacie.
OdpowiedzUsuń