Liczba stron: 281
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: 978-83-7949-096-7
ISBN: 978-83-7949-096-7
Zachęcona krótkim opowiadaniem pod tytułem "Yggdrasil. Tygrys szablozęby", sięgnęłam po pełnowymiarową powieść, która jest pierwszym tomem cyklu.
Prolog wita nas pięknym i czystym science fiction. Przyznaję, że tym
początkiem Autor narobił mi smaku, ponieważ już od pewnego czasu nie
czytałam czystego sf (pomijając te teksty, które tłumaczyłam z
anielskiego) i już straszliwie się za tym gatunkiem stęskniłam. W czasie
lektury całej powieści nie mogłam nie dostrzec wspaniałych podobieństw
do mojego ukochanego sir A. C. Clarke'a i jego wyśmienitej "Odysei
czasu", do której być może uda mi się w tym roku powrócić. Zarówno nagłe
przeniesienie w czasie pewnej grupy ludzi, jak i zakończenie
"Yggdrasilu..." przywoływało konstrukcję "Odysei" i było nie mniej
interesujące.
O czym zatem ta powieść, której okładka daje być może pewne wskazówki,
ale jest również wielką niewiadomą? Wszystko zaczyna się około roku
3000. Dokładnej daty nie znamy, ale jest już z pewnością po 2941.
Czytelnik staje się świadkiem zebrania korporacji NOVA, na którą z
całego znanego wszechświata zasiedlonego przez ludzi przybyli
przedstawiciele najważniejszych osobistości z Federacji. Odkrycie, o
którym poinformuje ich profesor Noel, odmieni oblicze świata i to w
sposób, którego z pewnością nikt się nie spodziewał.
Opis zebrania i technologii, a także drogi, którą przeszła ludzkość w
przeciągu dziewięciu wieków dzielących nas od omawianego zdarzenia to,
jak już zauważyłam, kawałek naprawdę dobrego sf. Czy szkoda, że Autor
nie poszedł dalej tym tropem? Nie, ponieważ chyba nie takie było jego
zmierzenie, przynajmniej w pierwszym tomie cyklu. Liczę jednak, że w
kolejnych jeszcze nie raz zaskoczy nas technologiczno-społecznymi
nowinkami z przyszłości. Choć przyznaję – do tej przyszłości nie
chciałabym trafić, gdyż jest bardzo depresyjna.
Co takiego odkrył profesor Noel? Udowodnił istnienie rzeczywistości
alternatywnych oraz... cofnął się w czasie. Niezupełnie on, bo tak
naprawdę wysłał do przeszłości jedynie wiązkę danych i sprzęt, ale...
rozpoczął wielką i nieprawdopodobną wędrówkę przez czas, którą czytelnik
będzie oglądał oczami pewnego wikinga, mieszkającego w wiosce Słowian.
Wiking ma na imię Eryk i jest siostrzeńcem Bolesława Chrobrego. Próżno
jednak szukać w tej historii Bolesława i jego dzielnych wojów, próżno
liczyć na opisy zjazdu gnieźnieńskiego, czy innych ważnych w polskiej
historii wydarzeń. Dlaczego? Ponieważ Eryk wraz z jego szwedzkimi
kompanami i całą wioską, do której trafił trochę przypadkowo... zostają
przeniesieni w czasy paleolitu!
Więcej fabuły nie zdradzę. Wiedzcie jednak, że akcja powieści jest dość
wartka. Czasami, przyznaję, Autor miał chyba gorsze chwile, ponieważ
niektóre sceny straszliwie rozwlekał, ale w większości, opowieść czytało
się bardzo dobrze. Szczególnie od momentu, gdy na horyzoncie pojawili
się przedstawiciele Starej Rasy z Wierzbą na czele. Wierzba z kolei
nasunęła mi oczywiście skojarzenie "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej,
czyli opowieści o Piastach i ludziach Starej Krwi. Wszystko się ze sobą
łączy...
Język, którego Lewandowski używa jest stylizowany na staropolski, choć
nie wydaje mi się, by Słowianie z końca X wieku mówili właśnie w ten
sposób. Inna sprawa, że mało który czytelnik byłby w stanie zrozumieć
cokolwiek z języka ówczesnych, więc i tak bardzo cieszy, że Autor
postanowił choć trochę stylizować język na dawny, by zbudować
lingwistyczny klimat. Używa także staropolskich oraz nordyckich wyrażeń,
które czasami są tłumaczone (w bardzo interesujący i nowatorski sposób
wpisany w fabułę powieści – ale nic więcej nie napiszę, przekonajcie się
sami). Na końcu książki znajduje się słowniczek z tymi wyrażeniami i
ich znaczeniem, a także z panteonem bóstw nordyckich.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść jest bardzo interesująca i dobrze
napisana. Miałam kilka uwag (szczególnie jedną, dotyczącą Alfa Centauri,
ale przemilczę), lecz nie sposób nie wystawić tej historii dobrej
oceny. Nie powiem jednak, że jest porywająca. Ma wyśmienite momenty,
które nie pozwalają się od niej oderwać, ale i takie, które miałam
ochotę przeskoczyć (na szczęście tego nie robiłam). Czytałam powieść
dość długo, bo chyba przez pięć dni, ale to mogło wynikać również z
tego, że to ebook, a ebooki zawsze zajmują mi więcej czasu.
Brak jednej kropki to jedyne, czego mogę się przyczepić jeśli chodzi o
wydanie. Wielkie brawa dla wydawnictwa za świetną korektę, redakcję i
elektryzującą okładkę.
Książka przeczytana w ramach Projektu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz