Dune fairytales

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Paryski spacer

Paryż – miasto zakochanych, europejska stolica mody, stylu i szyku. Piękny, uroczy, romantyczny. Średniowieczne kościoły, dziewiętnastowieczne metro i strzelające w niebo szklane drapacze chmur. Francuski język, wino, sery pleśniowe, ślimaki i ludzie, przede wszystkim ludzie z każdego zakątku świata, którzy chcą zobaczyć to niesamowite miejsce. Miasto wielu barw i przeciwności, które we wspaniały sposób łączy tradycję i historię z nowoczesnością. Olbrzymia metropolia, która jest znacznie mniej zakorkowana od naszych polskich miast i miasteczek i której mieszkańcy, mimo dość dużej ilości spożywanych posiłków żyją, zdrowo i daleko im do poczciwych grubasków.

Cóż jest takiego w tym mieście, że chce się do niego ciągle wracać, a moment wsiadania na pokład samolotu powrotnego jest zawsze przykry? Zostać, choćby jeszcze jeden dzień, choćby parę godzin, bo przecież tyle jeszcze zostało do zwiedzenia, do poznania, do zbadania.

Łącznie w Paryżu spędziłam około trzech i pół, może czterech tygodni na przestrzeni trzynastu lat. Połowę z tego czasu w ciągu ostatnich dwóch i pół roku. Nie mogę się już doczekać kolejnego powrotu do stolicy Króla z żelaza i Napoleona. Wszakże nigdzie indziej kawałek bagietki i sera camembert jedzonych w parku nie smakuje tak wyśmienicie, a cidr nie ma tak kwiecistego aromatu. Przyznaję, że jedzenie urzeka mnie niemal w każdym miejscu, do którego trafiam, jednak to francuskie ma w sobie coś wyjątkowego. I choć typowe paryskie śniadanie, czyli ciastko francuskie, croissant z kremem czekoladowym, popijany słodkim kakao z dżemem na deser to zdecydowanie nie jest to, co ten tygrysek lubi najbardziej – znajduję w Paryżu znakomite jedzenie. Ślimaki są wspaniałe, pleśniowe sery wyraziste, jak nigdzie, ser kozi urzeka, wino smakuje, jak mityczna ambrozja, croissanty rozpływają się w ustach, a kasztany są słodkie i miękkie.

Mamy też z Mężem swoją ulubioną knajpkę w samym centrum miasta, przy Bulwarze St-Michel. Nie serwują w niej wprawdzie ani ślimaków, ani cidru, ale ją uwielbiamy. To klimatyczne miejsce w stylu rock'n'rollowym – zupełnie, jakby przeniesione z planu filmu Grease. Olbrzymie porcje, wielki wybór dobrej kuchni i nieprawdopodobne shake'i, do których te z McDonalds'a się zupełnie nie umywają. Wszystko to przy dźwiękach najlepszych rock'n'rollowych utworów. Miejsce nazywa się Happy Days Diner (adres 25 Rue Francisque Gay). Gorąco polecamy.

Paryż jednak to nie tylko wspaniała kuchnia, która uzależnia smakami i zapachami. To przede wszystkim ogrom zabytkowych budowli, pięknych i zadbanych skwerków i parków, czystych ulic, którymi chodzili przez stulecia wielcy tego świata. To muzea, kościoły, prywatne domy, podwórka, niezliczona ilość rzeźb, fontann i niewielkich sklepików w kamienicach pamiętających naprawdę dawne czasy. Paryż nie został zrównany z ziemią, jak nasza Warszawa i w gruncie rzeczy w wielu miejscach niewiele się zmieniło od czasów Napoleona. Opowiem o zaledwie kilku miejscach, które naprawdę warto zobaczyć, choć jest ich wiele i wybór ten nie jest dla mnie łatwy. Nie sposób jednak opisać ich wszystkich, jeśli zaś będziecie zainteresowani – zawsze możecie sięgnąć po profesjonalny przewodnik. Nam się przytrafiło zwiedzać Paryż w niestandardowy sposób, na własną rękę, za przewodnika zaś mieliśmy wspaniałą naszą koleżankę, która w tym mieście bywa dość często i postanowiła pokazać nam miejsca, których wiele wycieczek nigdy pewnie nie zobaczy. Posiłkując się natomiast jej wskazówkami i przewodnikiem – przy kolejnym wyjeździe poznawaliśmy francuską stolicę samodzielnie.

Oto mój bardzo subiektywny przewodnik po Paryżu.

Najczęściej odwiedzanym przeze mnie w Paryżu miejscem jest gotycka Katedra Notre Dame. Znana jest każdemu, niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że budowano ją przez ponad 180 lat! Zarówno z zewnątrz, jak i w środku jest to budowla niesamowita i zapierająca dech w piersiach. Zwłaszcza środek jest magiczny. Olbrzymie, zdobne witraże przepuszczają do środka kolorowe światła, nadając wnętrzu niezapomniany i niepowtarzany charakter. Nie ma słów, które mogą opisać, choćby w przybliżeniu, uczucie, chwytające za serce, gdy wchodzi się do tego monumentalnego arcydzieła architektury i sztuki sakralnej. Co ciekawe, w Katedrze Notre Dam znajduje się również relikwiarz drzewa świętego, które było obecne przy koronacjach polskich królów od czasów Władysława Jagiełły, natomiast przepiękny plac przed świątynią od roku 2006 nosi imię papieża-Polaka, Jana Pawła II. Osobiście, nie wyobrażam sobie, że ktoś może być w Paryżu i nie zobaczyć Notre Dame. Ja byłam już przynajmniej osiem razy i z pewnością odwiedzę Naszą Panią po raz kolejny przy następnej wizycie we francuskiej stolicy.

Z najcudniejszego kościoła przejdźmy do największego muzeum świata, czyli Luwru. Można doznać szoku, kiedy ogląda się ten budynek z zewnątrz, jednak czeka nas niespodzianka, gdy wejdziemy do środka. Okazuje się bowiem, że muzeum jest jeszcze większe, niż wydawało nam się w pierwszej chwili! Nam jego zwiedzenie zajęło dwa dni. Dla osób, które nie pasjonują się malarstwem czy rzeźbą są tu także sztuki użytkowe, przepiękne królewskie komnaty, czy pokoje Napoleona. Nie zapomnijmy również o słynnej już szklanej odwróconej piramidzie. Luwr jest tak zajmujący, że czas w nim umyka, a wrażenia pozostają na długie miesiące. Z resztą czekanie dwie godziny w kolejce musi oznaczać, że naprawdę warto tam pójść. Nadmienię jeszcze, że dwa ostatnie wyjazdy do Paryża wypadały w początkach miesiąca. Jest to o tyle istotne, że w pierwszą niedzielę każdego miesiąca wstęp do muzeów jest wolny, w związku z czym, można zobaczyć choćby i Luwr, nie płacąc złamanego euro centa.

Jeszcze tylko kilka słów o trzech muzeach i przejdziemy do innej dziedziny. Zauroczyłam się całkowicie muzeum średniowiecza. Nawet do głowy nie przyszło mi, że można mieć tak fascynujące zbiory i to w naprawdę niesamowicie dobrym stanie. Bardzo polecam także muzeum miasta Paryża, czyli Muzee Carnavalet – znajdziecie tam nie tylko mnóstwo ciekawych drobiazgów dotyczących stolicy, ale również znakomicie wykonane z wielką pieczołowitością i dokładnością – przeróżne makiety. Będzie więc Bastylia (i to w kilku wydaniach), czy paryskie kamieniczki, a nawet gilotyna z okresu rewolucji francuskiej. Ostatnim muzealnym obiektem, którego nie mogłam pominąć jest Pałac Inwalidów. Monumentalny grobowiec Napoleona daje rzeczywiście do myślenia i sprawia, że mimowolnie człowiek chyli czoła przed Bonapartem. Może nie jestem obiektywna, ponieważ mam jakąś nadprzyrodzoną i niewyjaśnioną słabość do tego człowieka, myślę jednak, że ci, którzy tam byli, zgodzą się ze mną w pełni. Przy Pałacu Inwalidów mamy cały kompleks muzealny, z pewnością więc warto skorzystać z tej okazji i zobaczyć na przykład świetnie wyposażone muzeum broni. Rzeczywiście trzeba przyznać, że ludzie z zabijania potrafili robić prawdziwą sztukę, która do dzisiaj zachwyca, tak pomysłowością, jak kunsztem wykonania.

Dla tych, którzy wolą zwiedzanie na wolnej przestrzeni, ale z pewnym dreszczykiem emocji być może, a może po prostu lubią sztukę na zewnątrz, mam inną propozycję. Pere Lachaise - największy paryski cmentarz, na którym znajdziecie groby takich osobistości, jak Fryderyk Chopin, Edith Piaf, Molier, Maria Walewska, czy Józef Wybicki. Jednak nie tylko groby znanych przyciągają uwagę – Pere Lachaise to nie jest po prostu cmentarz – to miasto umarłych. Prawdziwe dzieło sztuki, które szokuje i wzrusza, czasem zastanawia, innym razem degustuje – zawsze jednak wywołuje mnóstwo emocji, których się nie spodziewaliście. Miejsce, które jest idealnym wyborem, jeśli macie ochotę chwilę przystanąć i zastanowić się nad sensem istnienia, przemijania i trwania.

Sztandarowy zabytek paryski, czyli Wieża Eiffla – zachwyca od pierwszego wejrzenia. Jeśli jednak znaleźlibyście się w tej naprawdę nielicznej grupie osób, którzy nie zakochali się w tej metalowej budowli od pierwszej chwili – z pewnością zmienicie zdanie, kiedy wybije godzina dwudziesta. Wieża zostanie oświetlona i zaczną na niej migać tysiące lampek. Nazywam ją wówczas największą choinką świata. Serce przyspiesza, że aż chce się śpiewać z radości – tak wspaniały jest to widok. Ni  sposób oderwać oczu i smutno się robi dopiero w chwili, gdy światełka przestają migać i na kolejne trzeba czekać niemal godzinę. Nic to jednak – Wieża nadal jest podświetlona, co pozwala nam dokładniej przyjrzeć się jej koronkowej budowie. Od razu do głowy przychodzi myśl – jak coś tak potężnego może być jednocześnie tak delikatne. Odpowiedzi nie znam, wiem jednak z całą pewnością, że tak właśnie jest. Jeśli zaś wjedziecie na górę – zobaczycie widok, którego nie zapomnicie do końca życia – gwarantuję Wam to. Szczególnie polecam wjazdy późnym wieczorem – nie dość, że widok jest jeszcze bardziej czarujący, są znacznie krótsze kolejki – zamiast stać i czekać dwie godziny, można się dostać na górę nawet w ciągu pół godziny.

Gorąco polecam również zwiedzenie pięknego kościoła Sacre-Coer, czyli Świętego Serca. Jest to niesamowita budowla, która sprawia wrażenie bardzo starej średniowiecznej bazyliki, a jest tak naprawdę pobudowana dopiero w początkach XX wieku. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Nadto ciekawostką jest fakt, że znajduje się ona na najwyższym wzniesieniu w mieście, z którego rozciąga się przepiękny widok.

Czy lubicie metro czy nie – warto skorzystać z metra w Paryżu. Nie dość, że jest to naprawdę najlepszy sposób podróżowania, to niektóre stacje warte są również zobaczenia. Pamiętają bowiem jeszcze dziewiętnasty wiek i są swoistym zabytkiem. Wierzcie mi – nie jestem fanką metra, a warszawskiego nie znoszę, jednak paryskie to zupełnie inna historia.

Jak wspominałam wcześniej – w Paryżu jest ogrom rzeźb, posągów, płaskorzeźb i fontann. Jedną z najpiękniejszych jest fontanna St Michel. Jeśli zaś postanowicie ją obejrzeć – pokręćcie się po okolicy. Znajdziecie tam zagłębie knajpek z każdego zakątku świata, w tym także wspomnianą przeze mnie już amerykańską jadłodajnię którą uwielbiam. Poza tym fontanna znajduje się niemal przy Sekwanie, bardzo blisko Katedry Notre Dame. Wszystko więc na wyciągnięcie ręki.

Przejdźcie się także koniecznie Polami Elizejskimi, podziwiając Łuki Triumfalne i całe mnóstwo przepięknych witryn sklepowych. Znajdziecie tam także sklep Walta Disneya, co z pewnością sprawi radość nie tylko dzieciom. Jeśli zaś spodoba Wam się w środku, co mogę zagwarantować – nie zapomnijcie, że to właśnie pod Paryżem pobudowano Euro Disneyland – cudowne miejsce na spędzenie dnia w rodzinnej atmosferze z uśmiechami na twarzach i naprawdę przyjemnymi wspomnieniami.

Ostatnim miejscem, o którym chciałam wspomnieć jest miasto Sannois, w którym mieliśmy zaszczyt i przyjemność mieszkać w październiku. Ma świetne połączenie kolejowe ze stolicą (około pół godziny jazdy pociągiem), dlatego nie będziecie mieć problemów z dotarciem do niego. Jest urokliwe, piękne i można w nim naprawdę odpocząć. Czułam się tam, jakby czas się zatrzymał – gdyby nie samochody i znaki drogowe, to w niektórych miejscach możnaby pomyśleć, że przenieśliśmy się do lat czterdziestych minionego stulecia i za chwilę natkniemy na wesołą gromadę tancerek z wodewilu, czy grającego na akordeonie francuskiego pieśniarza, a nawet bohaterów serialu "Allo, Allo". Doprawdy bardzo ładne miejsce, zielone i zadbane – genialny pomysł na nocleg, ponieważ, niestety, sam Paryż jest pod tym względem okrutnie kosztowny.

Tyle wiadomości z francuskich wojaży. Komu w drogę, temu czas. Do następnego razu zatem. Plan już jest, co zobaczymy, a będą to między innymi – muzeum szpitali i muzeum sztuk dekoracyjnych.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz