Tegoroczne
– czwarte już – Warszawskie Targi Książki odbyły się na terenie
Stadionu Narodowego. Porównanie lokalizacji wypada świetnie. W Pałacu
Kultury i Nauki było duszno, parno i tłoczno. Na Stadionie –
przestronnie, przyjemnie i, mimo upału, całkiem znośnie, jeśli chodzi o
temperaturę W salach konferencyjnych nawet troszeczkę za chłodno.Poza
tym okolica jest wyśmienita. Nieopodal Wisła, plaża, Park Skaryszewski.
Do tego bezpłatna strefa parkowania. Same plusy.
Jakie wrażenia poza tym? Uważam te trzy dni (ponieważ, niestety, nie mogłam
się pojawić w sobotę) za bardzo udane. Pojawiło się mnóstwo wystawców. Poza tym, że można się było zaopatrzyć w niemal każdą książkę, która obecnie znajduje się na rynku to była okazja porozmawiać z wydawcami, pisarzami, ilustratorami, tłumaczami i wszystkimi innymi osobami, którzy mają z książką coś wspólnego. Przybyło kilku gości zagranicznych, była szansa uzyskania autografów w ulubionych książkach. Nadto liczne konkursy, loterie, bonusy do zakupów i promocje cenowe.Sporo – w porównaniu do zeszłego roku – było także stoisk, na których promowano ebooki. Widać, że w Polsce e-książka staje się coraz popularniejsza. Czy to dobrze? Myślę, że tak, chociaż nie ma to, jak stara, dobra papierowa edycja, która pachnie papierem i drukiem.
się pojawić w sobotę) za bardzo udane. Pojawiło się mnóstwo wystawców. Poza tym, że można się było zaopatrzyć w niemal każdą książkę, która obecnie znajduje się na rynku to była okazja porozmawiać z wydawcami, pisarzami, ilustratorami, tłumaczami i wszystkimi innymi osobami, którzy mają z książką coś wspólnego. Przybyło kilku gości zagranicznych, była szansa uzyskania autografów w ulubionych książkach. Nadto liczne konkursy, loterie, bonusy do zakupów i promocje cenowe.Sporo – w porównaniu do zeszłego roku – było także stoisk, na których promowano ebooki. Widać, że w Polsce e-książka staje się coraz popularniejsza. Czy to dobrze? Myślę, że tak, chociaż nie ma to, jak stara, dobra papierowa edycja, która pachnie papierem i drukiem.
Wzięłam
udział w kilku ciekawych spotkaniach dotyczących wykorzystania nowinek
technologicznych w procesie wydawniczym, a także w dwóch spotkaniach na
temat tłumaczeń. Sporo z nich wyniosłam, choć targetem na większości
były wydawnictwa. Dały mi jednak co nieco do myślenia.
Tym
razem obyło się bez autografów, niestety. Wszyscy pisarze, od których
chciałam dostać wpis, mieli zorganizowane spotkania w sobotę, kiedy to z
kolei mnie nie było (byłam tego dnia w Grudziądzu, gdzie odbywał się
wernisaż Wojciecha Siudmaka). Trochę szkoda, ale i tak jestem
zadowolona.
Dzięki
wspaniałym akcjom zorganizowanym przez publio.pl oraz Lubimyczytac.pl
zaopatrzyłam się w niemal czterdzieści książek! W jaki sposób? Publio.pl
zaproponowało taką wymianę – przynosisz papierową książkę,a w zamin
otrzymujesz ebooka. To, co ludzie przynosili – a wyszło tego około 9
tysięcy pozycji (trzebaby sprawdzić bezpośrednio u nich) – trafi do
bibliotek. Wspaniała okazja, by otrzymać darmowo mnóstwo ebooków, pozbyć
się tytułów, które zalegają na półkach nieczytane i podzielić z tymi,
którzy korzystają z bibliotek. Szczytny cel, świetny pomysł, genialnie
przeprowadzona akcja! Dzięki wielkie za taką możliwość. Teraz mam co
czytać w długich trasach z Warszawy do Poznania :) Portal Lubimyczytac.p
z kolei zaproponował wymianę książka za książkę. Przyniosłam kilka
swoich, wyniosłam kilka nowych. Naprawdę nowych, ponieważ ustawiłam się w
kolejce odpowiednio wcześnie i łapałam chyba zupełne nówki od
wydawnictw, które wzięły udział w tym przedsięwzięciu. Jestem bardzo
szczęśliwa, ponieważ trafiłam nawet na tytuły, które i tak bym kupiła w
najbliższym czasie, więc teraz mam je za free, można powiedzieć.
Na
Targi przygotowano całe mnóstwo różnych konkursów. W jednym z nich
udało mi się wygrać książkę, a mój Małżonek ma figurkę z nowej kolekcji
Lego (bardzo się z niej cieszy). Dochodza do tego liczne zniżkowe
kupony na przeróżne rzeczy, począwszy od fiszek do nauki języków, a na
obozach żeglarskich kończąc.
Doszło
mi do kolekcji około dwudziestu nowych zakładek (jestem wielką fanką
zakładek książkowych). Najbardziej cieszę się z tej, którą zakupiłam i
trudno, że kosztowała całe 9 PLN. Posiadać zakładkę z Thorinem Dębową
Tarczą (z twarzą Richarda Armitage'a) to skarb wart nawet 10 PLN
(dobrze, więcej bym tym razem nie dala, ponieważ miałam bardzo
ograniczony budżet, a paliwo na dojazd też sporo kosztowało).
Na
zakończenie jeszcze wspomnę o bardzo miłym panu na stoisku
hobbit.net.pl, który wyjaśniał nam reguły gier, w które można się było u
niego zaopatrzyć. Dziękuję także za przemiłą rozmowę pani Wróżce
Wioletcie Piaseckiej, pani Lidii Miś-Nowak z wydawnictwa Dreams i panu
ze stoiska Kurtiak-Ley, Wojciechowi Siudmakowi (który dotarł, mimo
opóźnienia pociągu z Grudziądza), a także wszystkim, o których w tej
chwili zapomniałam, a którzy sprawili, że były to bardzo miłe dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz